03 grudnia 2012

Jarmark świąteczny - Aarberg

Chociaż wystawy sklepowe już od miesiąca wystrojone są bombkami, reniferami i czym tam jeszcze, to właśnie wczoraj wzięliśmy udział w pierwszym bożonarodzeniowym jarmarku. 

Jarmarki wyglądają chyba wszędzie tak samo - jedzenie, picie, zakupy... Jedyna różnica polega na rodzaju jedzonego, pitego czy kupionego.

Mnie "naszło"na naleśniki. Muszę jednak [obiektywnie] uznać, że "mamowe" najlepsze :)



Oprócz naleśników można było zjeść typowo szwajcarskie raclette podawane z ziemniakami, ogórkiem i cebulką konserwową czy nieśmiertelną na tego typu imprezach kiełbachę z grilla. A do popicia piwo albo grzane wino. 

Z pozostałych atrakcji - można było wydmuchać bomkę pod okiem specjalisty:







Rachu ciachu i bomka gotowa
Do kupienia było właściwie wszystko - od herbaty i serów, przez jedwabne szale i biżuterię do kominków i karmników dla ptaków.
Prawie jak w Polsce ;)
Ludzie spokojnie delektowali się wolnym popołudniem w rytmie "Last Christmas" ;)

Rzadki widok w ostatnich dniach. Przez ostatnich kilka tygodni wisiała nad miastem gęsta mgła - tu potwierdzenie.


Zapowiadała się całkiem fajna pogoda na dzisiaj. I do pewnego momentu tak było - sypał śnieg i temperatura była całkiem przyjemna. Teraz leje deszcz. Brakuje tylko mrozu w nocy...

1 komentarz:

  1. Szkoda, że u nas nie ma takich jarmarków. A ta bombka - rewelacja. Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń