Chociaż wystawy sklepowe już od miesiąca wystrojone są bombkami, reniferami i czym tam jeszcze, to właśnie wczoraj wzięliśmy udział w pierwszym bożonarodzeniowym jarmarku.
Mnie "naszło"na naleśniki. Muszę jednak [obiektywnie] uznać, że "mamowe" najlepsze :)
Oprócz naleśników można było zjeść typowo szwajcarskie raclette podawane z ziemniakami, ogórkiem i cebulką konserwową czy nieśmiertelną na tego typu imprezach kiełbachę z grilla. A do popicia piwo albo grzane wino.
Z pozostałych atrakcji - można było wydmuchać bomkę pod okiem specjalisty:
Rachu ciachu i bomka gotowa |
Do kupienia było właściwie wszystko - od herbaty i serów, przez jedwabne szale i biżuterię do kominków i karmników dla ptaków.
Prawie jak w Polsce ;) |
Ludzie spokojnie delektowali się wolnym popołudniem w rytmie "Last Christmas" ;)
Rzadki widok w ostatnich dniach. Przez ostatnich kilka tygodni wisiała nad miastem gęsta mgła - tu potwierdzenie.
Zapowiadała się całkiem fajna pogoda na dzisiaj. I do pewnego momentu tak było - sypał śnieg i temperatura była całkiem przyjemna. Teraz leje deszcz. Brakuje tylko mrozu w nocy...
Szkoda, że u nas nie ma takich jarmarków. A ta bombka - rewelacja. Pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuń